poniedziałek, 17 listopada 2014

University of Tampa i wizyta Torunn

Zdaję sobie sprawę, że moja wymiana odbyła się już prawie pięć lat temu, ale wszystko co się wydarzyło w 2009 i 2010 roku, wciąż we mnie żyje.  
W ubiegły weekend odwiedziła mnie Torunn, którą miałam przyjemność poznać w USA w ubiegłe wakacje.  Spotkałyśmy się, ponieważ obie byłyśmy na wymianie w Stanach i mieszkałyśmy u tej samej rodziny goszczącej. Torunn chciałaby w przyszłości studiować w Polsce, dlatego powiedziałam jej, że jest u mnie zawsze mile widziana. 
Torunn przyleciała do Wrocławia w czwartek późnym wieczorem. W piątek musiałam iść na trzy godziny do pracy, ale od razu po moich obowiązkach zabrałam Torunn na spacer po mieście. Zakupy, główne atrakcje miasta, obiad w bistro na rynku i wieczorny drink. Mam nadzieję, że mój gość dobrze się bawił. 
Mimi była dosłownie przyklejona do Torunn. 

Kłódki symbolizujące zakochane pary.
W sobotę rano już o siódmej byłyśmy w autokarze do Warszawy. Stolica powitała nas niską temperaturą i zimnym wiatrem. Jeżeli szukacie hostelu blisko centrum, a do tego w niskiej cenie, za to z bardzo dobrymi warunkami, to zachęcam do odwiedzenia strony Planeta Hostel

Wystarczyło przejść jedną ulicę, aby dojść do Łazienek Królewskich. Świetna lokalizacja naszego hostelu gwarantowała nam dobry dojazd na dworzec, do Placu Zamkowego, po drodze mijałyśmy też Pałac Prezydencki i Ambasadę Amerykańską. Listopad jest fantastycznym miesiącem do zwiedzania Warszawy, ponieważ bardzo duża część atrakcji jest za darmo. 



Wieczorem zjadłyśmy obiad w Pizza Hut. Przepyszna herbatka z leśnymi owocami rozgrzała mnie po zwiedzaniu miasta.
Już o 21 byłyśmy w łóżkach, ale świadomość pobudki o 3:40 nie dawała nam zasnąć. Po bezsennej nocy odwiozłam Torunn na lotnisko Warszawa Modlin. Bardzo żałuje, że jej wizyta nie trwała dłużej. Była to miła odskocznia od pracy i szkoły. Mogłam oderwać się od obowiązków i wyrwać się chociaż na chwilę poza miasto.
Co dała mi wizyta innego ucznia z wymiany? Pomimo tego, że Torunn ma 18 lat i wróciła z wymiany w czerwcu bieżącego roku, to obie przeżyłyśmy podobne sytuacje, którym towarzyszyły zbliżone emocje. Zderzyłyśmy się z tematem tęsknoty, odległości, odmiennej kultury i bariery językowej. Stałyśmy się silniejsze, pewniejsze siebie, nauczyłyśmy się cieszyć z małych rzeczy. 
Wiem, że teraz wiele ludzi jest teraz na wymianie i nie ważne czy są z Polski, Norwegii, Brazylii czy Izraela. Nadchodzi ciężki okres świąteczny, kiedy tęsknota doskwiera dwukrotnie i nie da się o niej zapomnieć. Moja rada? W życiu nie zawsze jest łatwo i kolorowo, ale dzięki trudniejszym momentom bardziej doceniamy bliskich, dom i nawet państwo, na które nam wszystkim zdarza się narzekać. Sama to wszystko przeżyłam i wiem, że nie jest łatwo, ale wymiana szybko mija, więc trzeba czerpać z niej ile tylko się da. 

Kiedy jest mi trochę bardziej smutno i nie podoba mi się pogoda za oknem, to wracam myślami na Florydę. W wakacje spędziłam bardzo dużo czasu z Russellem, dzięki czemu poznałam życie studenckie i akademickie od kuchni. Gdybym miała jedno życzenie od złotej rybki, wykorzystałabym je na środki, które pozwoliły by mi studiować swobodnie w USA. Wiem, że w tym kraju mogłabym zostać prawnikiem, czy bizneswomen. Jedynym ograniczeniem byłaby moja wyobraźnia. Edukacja w Ameryce bardzo mi pasuje, dlatego jestem pewna, że pomogłaby mi rozwinąć skrzydła. Ma jednak niesamowicie dużą wadę - jest bardzo kosztowna. Za co płacą studenci? Za komfort życia i nauki. To co widzicie w filmach - dobrze wyposażone pracownie, schludne akademiki, domy studenckie, tajne stowarzyszenia i nielegalny alkohol - to wszystko istnieje naprawdę ;-). 
Dzisiaj będę pisać o University of Tampa, czyli magicznie usytuowanej szkole, w której można rozwijać swoje zainteresowania. Dla chętnych krótki filmik, aby było lepiej widać, o czym konkretnie mowa. 

Z roku na rok przysługują uczniom lepsze akademiki. Ten należy do 4 juniorów, czyli 3 rok nauczania. Panom został jeszcze senior year, a ich apetyt wciąż rośnie. 
Aby zrobić te zdjęcia, musiałam chociaż z grubsza ogarnąć. Piwa na stole, koło lodówki, w przelewającym się koszu na śmieci to norma (sorry, Russ ;-). Na pocieszenie powiem, że i tak spodziewałam się po panach gorszego bałaganu. Zawsze przykładnie myli naczynia. Raz w tygodniu przychodzi pani sprzątająca i dba o łazienkę.
Jeszcze do niedawna akademik oznaczał dla mnie jeden pokój dla czterech osób i wspólna łazienka dla całego piętra. Dziś moje wyobrażenie jest nieco inne, bardziej widzę w wyobraźni kawalerskie mieszkanie.
Do modułu wchodzimy brązowymi drzwiami, jest to połączenie salonu z kuchnią. Od tego pomieszczenia odchodzi łazienka, wspólna garderoba, małe pomieszczenie z szafą i zlewem oraz cztery pokoje sypialniane. Widzicie ten kwiatek na stole? Kultura musi być :). Nie może też zabraknąć telewizora, PS4 i najnowszych gier. Drzwi są zawsze otwarte dla gości, a ich gościnność jest godna podziwu.  


Kuchnia jest wyposażona w podstawowe sprzęty. Kiedy zabrałam się do gotowania, okazało się że nie ma ani deski do krojenia, ani dobrego noża. Na moje szczęście obracałam się w towarzystwie przyszłych wojskowych, dlatego zawsze jest przygotowany plan B. 

A tak wygląda nieco bardziej naturalne środowisko ;). Russ i Will umilili mi wieczór koncertowaniem.


A tu już witam w pokoju Russella. Łatwo odgadnąć jego zainteresowania. Muzyka, zabawki elektryczne i sprawy wojskowe. 



Przez okno widać sześciopiętrowy parking dla uczniów. Jak wiadomo w Ameryce ciężko się żyje bez auta, prawie każdy dzieciak ma jakąś fajną furę.
Pokoje dziewczyn różnią się tym, że panie bardziej dbają o wygląd pomieszczeń. Studentki zwożą z domów ozdobne ramki, poduszki, ubierają ładniejszą pościel i nadają mieszkankom bardziej domowy charakter. 
Na dzisiaj to już wszystko, myślę że temat jest na tyle ciekawy, że jeszcze powrócę do opisu życia w UT. Dziękuję za czytanie, zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam, Jessica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...