sobota, 29 listopada 2014

TKE - czyli czym jest bractwo.

Ile razy oglądałeś amerykański film, gdzie grupowały się tajne stowarzyszenia studenckie, ludzie spotykali się na uczelni, organizowali różne atrakcje i imprezowali do białego rana? Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy wybierają się na studia do USA.
Tajne stowarzyszenia naprawdę istnieją, a ich obraz nie odbiega bardzo od tych przedstawionych w telewizji. Dziś chciałabym Wam przybliżyć to, co udało mi się zaobserwować na własne oczy i co dopowiedzieli mi koledzy. 
Zacznijmy od tego, jak dołączyć do bractwa? Uczniowie są świetnie zorganizowani - ulotki, informacje wśród znajomych z ust do ust, krótkie reklamy na facebooku. 

Miałam niesamowitego fuksa! Przyleciałyśmy z Magdą w środę pod wieczór, a już od nowego tygodnia trwał Rush Week, czyli tydzień gdzie TKE organizowało różne atrakcje i zapraszało chłopaków, którzy mieliby ochotę do nich dołączyć. Magda wyleciała do Kanady akurat o piątej rano w poniedziałek, więc nie miała okazji z niczego skorzystać, ja natomiast wcisnęłam się wszędzie tam, gdzie mogłam. Stowarzyszenia są męskie, lub żeńskie. Grupy organizują razem różne imprezy, ale tajne spotkania są przeznaczone tylko dla członków.
Driving Range, to pewna odmiana gry w golfa. Byłam jedyną dziewczyną na 30 chłopa. Tego dnia nie było na niebie ani jednej chmurki, słońce grzało niemiłosiernie. Chłopaki pościągali koszulki, ja jedynie buty. Pod koniec powiedzmy że trafiałam w połowę moich piłeczek. Na szczęście większość grała fatalnie i tylko kilku chłopaków bardziej wczuło się w rywalizację. Conor próbował mnie nauczyć jak prawidłowo trzymać kijek i jaki ruch bioder wykonywać. Moje zamachy kończyły się najczęściej piruetem robionym siłą rozpędu, a trawa była przekopana i pięknie użyźniona :). Po paru godzinach skończyło się na mrożonej kawie w Dunkin Donuts. 
Garbage Pong to odmiana Beer Ponga bez alkoholu, za to na szkolnym stadionie. Gra polegała na trafieniu piłką od siatkówki do pustych koszy na śmieci. Ja siedziałam z chłopakami na trawce i uświadamiałam ich o różnych faktach o Europie (dla niektórych to nie do pomyślenia, że gdzieś można pić od 18 roku życia, bo przecież świat byłby zbyt piękny), słuchałam zabawnych opowieści i chowałam głowę przed latającą piłką. 

Wing Night była przeznaczona tylko dla chłopaków. Kupili 500 skrzydełek kurczaka i częstowali potencjalnych nowych braci. Koszulki TKE? Obowiązkowe!
Amazing Race to gra terenowa, gdzie kandydaci biegali po campusie, szukali starszych braci i musieli wykonać zadania, aby przejść do kolejnej bazy. Ja i Russell byliśmy w tym czasie z Granny i tatą Russa w szpitalu, czekaliśmy z niecierpliwością na wynik operacji Pawa, ale to inna historia, na inną notkę, która będzie dotyczyła opieki medycznej w USA. Dodam tylko, że Paw czuje się coraz lepiej i powoli dochodzi do siebie po zabiegu. 
Rays Game odbyła się w piętek pod wieczór. Dwoma autokarami pojechaliśmy z Tampy do St. Petersburga. Tym razem wielu chłopaków potraktowało spotkanie jako świetną okazję na randkę. Ja siedziałam na trybunach, robiłam głupie miny i próbowałam zrozumieć kolejną grę, której raczej i tak nie zrozumiem. Brad pochwalił mi się jak pięknie (nie)czyta po polsku ze słownika google, połowa chłopaków powiedziała mi że ich babcia/wujek/stryjeczny brat ciotki matki od strony ojca babki (czyli dziesiąta wda po kisielu) byli z Polski. Całe szczęście że stadion był klimatyzowany!
 Jak zawsze musieliśmy zrobić konkurs na najgorszą minę. Nieskromnie mówiąc, wychodzi mi to!


Ja, Russ, Brad


W drodze powrotnej do akademika.
Jeżeli myślicie, że tygodniowe integrowanie się z TKE zapewni Wam miejsce wśród braci, to jesteście w błędzie. Rytuał wstępu pod osłoną nocy, gdy nowi członkowie muszą się wykazać (np. wypić bez popitki całą butelkę whisky razem z innymi nowymi towarzyszami) to nieodłączny element starań. Nad każdym młodym bratem czuwa starszy brat. Mają swoich przewodniczących, sekretarzy, fotografów. Tworzą księgi pamiątkowe. Stowarzyszenie (fraternity) to dobrze zorganizowana grupa ludzi, która wspiera się na co dzień i w święta. Pomaga odnaleźć grupę przyjaciół, przynależeć do jakiegoś świata i angażować się w życie szkoły. 



W Stanach każda szanująca się grupa ma jakąś maskotkę. TKE ma krasnala imieniem Gnomeo. Legenda głosi, że jeżeli zaginął, to z pewnością odnajdzie się w tłumie pięknych dziewczyn, lub kompletnie pijany w czyimś ogródku po ostrej imprezie. Tutaj zdjęcie profilowe Gnomeo. 

A gdzie się można spotykać, gdy się należy do stowarzyszenia? Najlepiej w domku stowarzyszenia, który jest wynajmowany możliwie jak najbliżej uczelni. Jest to świetne miejsce na szalone imprezy, trzeba tylko uważać, żeby nie było zbyt głośno. W końcu nie chcecie, aby sąsiedzi zadzwonili po policję, prawda?

A jak mi się kojarzy Tampa? Z tym widokiem, lub pokojem 637.


Od lewej: Russ, Ben, ja, Conor, Zach. Thanks guys!
Pozdrawiam!
Jess :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

University of Tampa i wizyta Torunn

Zdaję sobie sprawę, że moja wymiana odbyła się już prawie pięć lat temu, ale wszystko co się wydarzyło w 2009 i 2010 roku, wciąż we mnie żyje.  
W ubiegły weekend odwiedziła mnie Torunn, którą miałam przyjemność poznać w USA w ubiegłe wakacje.  Spotkałyśmy się, ponieważ obie byłyśmy na wymianie w Stanach i mieszkałyśmy u tej samej rodziny goszczącej. Torunn chciałaby w przyszłości studiować w Polsce, dlatego powiedziałam jej, że jest u mnie zawsze mile widziana. 
Torunn przyleciała do Wrocławia w czwartek późnym wieczorem. W piątek musiałam iść na trzy godziny do pracy, ale od razu po moich obowiązkach zabrałam Torunn na spacer po mieście. Zakupy, główne atrakcje miasta, obiad w bistro na rynku i wieczorny drink. Mam nadzieję, że mój gość dobrze się bawił. 
Mimi była dosłownie przyklejona do Torunn. 

Kłódki symbolizujące zakochane pary.
W sobotę rano już o siódmej byłyśmy w autokarze do Warszawy. Stolica powitała nas niską temperaturą i zimnym wiatrem. Jeżeli szukacie hostelu blisko centrum, a do tego w niskiej cenie, za to z bardzo dobrymi warunkami, to zachęcam do odwiedzenia strony Planeta Hostel

Wystarczyło przejść jedną ulicę, aby dojść do Łazienek Królewskich. Świetna lokalizacja naszego hostelu gwarantowała nam dobry dojazd na dworzec, do Placu Zamkowego, po drodze mijałyśmy też Pałac Prezydencki i Ambasadę Amerykańską. Listopad jest fantastycznym miesiącem do zwiedzania Warszawy, ponieważ bardzo duża część atrakcji jest za darmo. 



Wieczorem zjadłyśmy obiad w Pizza Hut. Przepyszna herbatka z leśnymi owocami rozgrzała mnie po zwiedzaniu miasta.
Już o 21 byłyśmy w łóżkach, ale świadomość pobudki o 3:40 nie dawała nam zasnąć. Po bezsennej nocy odwiozłam Torunn na lotnisko Warszawa Modlin. Bardzo żałuje, że jej wizyta nie trwała dłużej. Była to miła odskocznia od pracy i szkoły. Mogłam oderwać się od obowiązków i wyrwać się chociaż na chwilę poza miasto.
Co dała mi wizyta innego ucznia z wymiany? Pomimo tego, że Torunn ma 18 lat i wróciła z wymiany w czerwcu bieżącego roku, to obie przeżyłyśmy podobne sytuacje, którym towarzyszyły zbliżone emocje. Zderzyłyśmy się z tematem tęsknoty, odległości, odmiennej kultury i bariery językowej. Stałyśmy się silniejsze, pewniejsze siebie, nauczyłyśmy się cieszyć z małych rzeczy. 
Wiem, że teraz wiele ludzi jest teraz na wymianie i nie ważne czy są z Polski, Norwegii, Brazylii czy Izraela. Nadchodzi ciężki okres świąteczny, kiedy tęsknota doskwiera dwukrotnie i nie da się o niej zapomnieć. Moja rada? W życiu nie zawsze jest łatwo i kolorowo, ale dzięki trudniejszym momentom bardziej doceniamy bliskich, dom i nawet państwo, na które nam wszystkim zdarza się narzekać. Sama to wszystko przeżyłam i wiem, że nie jest łatwo, ale wymiana szybko mija, więc trzeba czerpać z niej ile tylko się da. 

Kiedy jest mi trochę bardziej smutno i nie podoba mi się pogoda za oknem, to wracam myślami na Florydę. W wakacje spędziłam bardzo dużo czasu z Russellem, dzięki czemu poznałam życie studenckie i akademickie od kuchni. Gdybym miała jedno życzenie od złotej rybki, wykorzystałabym je na środki, które pozwoliły by mi studiować swobodnie w USA. Wiem, że w tym kraju mogłabym zostać prawnikiem, czy bizneswomen. Jedynym ograniczeniem byłaby moja wyobraźnia. Edukacja w Ameryce bardzo mi pasuje, dlatego jestem pewna, że pomogłaby mi rozwinąć skrzydła. Ma jednak niesamowicie dużą wadę - jest bardzo kosztowna. Za co płacą studenci? Za komfort życia i nauki. To co widzicie w filmach - dobrze wyposażone pracownie, schludne akademiki, domy studenckie, tajne stowarzyszenia i nielegalny alkohol - to wszystko istnieje naprawdę ;-). 
Dzisiaj będę pisać o University of Tampa, czyli magicznie usytuowanej szkole, w której można rozwijać swoje zainteresowania. Dla chętnych krótki filmik, aby było lepiej widać, o czym konkretnie mowa. 

Z roku na rok przysługują uczniom lepsze akademiki. Ten należy do 4 juniorów, czyli 3 rok nauczania. Panom został jeszcze senior year, a ich apetyt wciąż rośnie. 
Aby zrobić te zdjęcia, musiałam chociaż z grubsza ogarnąć. Piwa na stole, koło lodówki, w przelewającym się koszu na śmieci to norma (sorry, Russ ;-). Na pocieszenie powiem, że i tak spodziewałam się po panach gorszego bałaganu. Zawsze przykładnie myli naczynia. Raz w tygodniu przychodzi pani sprzątająca i dba o łazienkę.
Jeszcze do niedawna akademik oznaczał dla mnie jeden pokój dla czterech osób i wspólna łazienka dla całego piętra. Dziś moje wyobrażenie jest nieco inne, bardziej widzę w wyobraźni kawalerskie mieszkanie.
Do modułu wchodzimy brązowymi drzwiami, jest to połączenie salonu z kuchnią. Od tego pomieszczenia odchodzi łazienka, wspólna garderoba, małe pomieszczenie z szafą i zlewem oraz cztery pokoje sypialniane. Widzicie ten kwiatek na stole? Kultura musi być :). Nie może też zabraknąć telewizora, PS4 i najnowszych gier. Drzwi są zawsze otwarte dla gości, a ich gościnność jest godna podziwu.  


Kuchnia jest wyposażona w podstawowe sprzęty. Kiedy zabrałam się do gotowania, okazało się że nie ma ani deski do krojenia, ani dobrego noża. Na moje szczęście obracałam się w towarzystwie przyszłych wojskowych, dlatego zawsze jest przygotowany plan B. 

A tak wygląda nieco bardziej naturalne środowisko ;). Russ i Will umilili mi wieczór koncertowaniem.


A tu już witam w pokoju Russella. Łatwo odgadnąć jego zainteresowania. Muzyka, zabawki elektryczne i sprawy wojskowe. 



Przez okno widać sześciopiętrowy parking dla uczniów. Jak wiadomo w Ameryce ciężko się żyje bez auta, prawie każdy dzieciak ma jakąś fajną furę.
Pokoje dziewczyn różnią się tym, że panie bardziej dbają o wygląd pomieszczeń. Studentki zwożą z domów ozdobne ramki, poduszki, ubierają ładniejszą pościel i nadają mieszkankom bardziej domowy charakter. 
Na dzisiaj to już wszystko, myślę że temat jest na tyle ciekawy, że jeszcze powrócę do opisu życia w UT. Dziękuję za czytanie, zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam, Jessica.

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...