Przerwy które mam w szkole nigdy nie pokrywają się z przerwami Russella, dlatego zawsze kiedy się spotykamy, to jedno z nas ma szkołę. Nawet wakacje, ze względu na oficerskie obowiązki Russa, stoją pod znakiem zapytania, dlatego każdy czas, który spędzamy razem jest dla nas tak ważny i wyjątkowy. W weekendy staramy się robić rzeczy bardziej niecodzienne i wyjątkowe, aby mieć jak najwięcej przeżyć i wspomnień, a w tygodniu nadrabiamy codzienność, której tak nam brakuje w związku na odległość.
To zdjęcie wykonałam w moim dawnym pokoju. Kiedy byłam na wymianie, to właśnie tu spałam, pisałam notki, odrabiałam lekcje, śmiałam się z koleżankami i czasami płakałam. Sentyment pozostał, a fakt że po mnie mieszkało w nim jeszcze pięć dziewczyn, wzbudza u mnie mieszane uczucia. Pamiętam jak po wymianie cieszyłam się że jadę do domu, że będę w Polsce i zobaczę bliskich. W życiu nie pomyślałam, że już niebawem będę w taki sam sposób myślała o Ameryce.
Granny i Paw mają się dobrze. Paw przeszedł we wrześniu ubiegłego roku operację i cieszę się że już powraca do pełni sił i zdrowia. W te święta obdarzył babcię cudownym prezentem i kupił jej pod choinkę pieska. Na zdjęciu poniżej Elsie i Bessy. Bessy to jedyna suczka z obecnych piesków babci i dziadka, która była w ich domu podczas mojej wymiany.
Nie jestem zapalonym rajdowcem, ale w życiu trzeba spróbować wszystkiego. Wycieczka z Russem i Bradem, którzy uważają że "baba na drodze" to zło koniecznie, a następnie bycie ostatnią w każdym możliwym starciu, dało mi możliwość pokazania, że mam dystans do siebie. Na koniec usłyszałam tylko "yeah, you drive like a girl" [ang. taa, prowadzisz jak dziewczyna]. I tak było fajnie!
Gdy tylko założyłam kask, to od razu czułam swędzenie na policzkach, czubku głowy i goniło mnie lekkie uczucie klaustrofobii. Na szczęście przygotowanie do jazdy trwa zaledwie parę minut i szybko zapomina się o dolegliwościach. Osobom cierpiącym na chorobę lokomocyjną radzę zabezpieczyć się w Aviomarin.
Brad, Russ i ja |
Innego wieczoru wybraliśmy się na zachód słońca na plaży. Cały czas nie mogłam się nadziwić, że już od początku marca biegałam w krótkich spodenkach, sukienkach i sandałkach. Przez ostatni tydzień mojego pobytu mieliśmy po 30 stopni, dzięki czemu naładowałam baterię do czasu powrotu prawdziwej wiosny do Polski.
Jedną z największych niespodzianek było zobaczenie Kandi. Ostatni raz widziałyśmy się w 2010 roku. Teraz odwiedziła Florydę ze swoją drugą połówką, dzięki czemu mogliśmy spędzić trochę więcej czasu razem. Dobrze czuję się w towarzystwie tych ludzi, ponieważ będąc tak daleko od domu, dają mi namiastkę rodziny.
Ms Becky i Russ |
Andrea i Kandi |
Ja i tato Russa |
Wieczorem czas na ognisko i s'mores, czyli upieczona pianka doprawiona kostką czekolady i dużym, słodkim krakersem. Czy już cieknie Wam ślinka? Nie? A powinna! :)
Mi nie pozostało nic innego, jak przestawić się na czas Polski i trochę zagoić serducho, które nie było gotowe na powrót do Polski, po tak cudownych trzech tygodniach.
Pozdrawiam,
Jessica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz