piątek, 26 lipca 2013

Zdjęcia grupowe.

W Merriwood wszystko robi się z pompą :). Wczoraj nad obozem naprawdę nisko latał helikopter i nagrywał kamerą dzieci jeżdżące na nartach wodnych, pływających na kajakach i motorówkach. Głównym celem jest stworzenie pamiątki dla obozowiczów, oraz pokazanie całemu światu, jak fajnie jest na naszym campie! Zanim skończyła się pierwsza tura obozu (teraz jesteśmy już prawie w połowie drugiego, ostatniego już turnusu), przyjechała pani fotograf i robiła wszystkim zdjęcia - grupowe, indywidualne, zabawne i te całkiem poważne. Oczywiście nie mogę dodać zdjęć dzieci, ale nikogo nie skrzywdzę, jeżeli dodam zdjęcie moich najbliższych współpracowników - Kitchen Staff 2013. 
Joe, Madzia, Olga, ja, Natala i Brian

Żeby nie było zbyt poważnie, wymyśliłyśmy też zdjęcie z jajem. Ktoś ma propozycje, o co może chodzić? :)
Pozdrawiam!
Dżesika

czwartek, 25 lipca 2013

Plymouth

Zapewne większość z Was wie, że w USA obowiązuje zakaz picia alkoholu do 21 roku życia. Mi został jeszcze miesiąc i dwa dni do urodzin, więc muszę się bawić ostrożnie. Nie przeszkadza mi to jednak czerpać jak najwięcej radości z tego wyjazdu. Mamy jeden zaprzyjaźniony bar, gdzie dziewczyny z mojego obozu i ludzie z sąsiedniego obozu (sportowe wakacje dla chłopców, opiekunami są zarówno faceci, jak i dziewczyny) mogą się bawić niezależnie od wieku. Jakość zdjęć pozostawia wiele do życzenia - nie było czasu na zmienianie ustawień, ale naprawdę warto tam jechać, nawet po całym dniu pracy i ze świadomością, że pójdę spać po drugiej w nocy, a wstanę przed siódmą. Te wakacje są połączeniem naprawdę ciężkiej pracy i znalezieniem czasu na odrobinę relaksu. Jedyny czas, kiedy z dziewczynami we czwórkę mamy trochę wolnego, to właśnie wieczory po godzinie 19:30. Pakujemy się do obozowego rozpadającego się auta, ja coraz częściej w roli kierowcy (dziewczyny są starsze i mogą się bawić do woli :-) i jedziemy do Plymouth.
Naprawdę mam wrażenie, że jestem w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Powoli zaczynam tęsknić za Wrocławiem, zwłaszcza że u mnie znowu robi się chłodno, a nad moim prawdziwym domkiem świeci słoneczko, ale za nic w świecie nie chcę jeszcze wracać, ani nie zmieniłabym biegu wydarzeń.

Najbardziej byłam rozczarowana, że nie wyszło powyższe zdjęcie. Zaczynając od lewej strony na zdjęciu powinien być Joshua, ja, Natalia, Aaron i Michael. Zamiast tego wyszło jednak zielone światło reflektora. Magda uznała jednak, że zdjęcie samo w sobie jest genialne. Oczywiście chodziło jej o to, że jej aparatem zrobiliśmy tylko jedno zdjęcie, a na dodatek wyszło jak wyszło :).

Aaron pokazuje jak fajnie było!

Tutaj przede wszystkim dziewczyny z obozu Moosilauke. Eszter, Katie, ja, za mną Natalia, Dora, Schmidt, Anita.


niedziela, 21 lipca 2013

Parents Day!

Ostatnio byłam bardzo zapracowana. Od środy do soboty pracowaliśmy średnio po 10 godzin i w siedem osób szykowaliśmy wyżerkę dla 600 osób. Wyszło naprawdę fantastycznie i czuliśmy się docenieni zarówno przez gości, ale również przez szefa kuchni. Sami oceńcie nasze starania na podstawie zdjęć deserów, które wyszły spod naszych rąk :).
















Przedstawiam Wam mojego chłopaka, Pana Jacksona przy którym stoję po kilka godzin dziennie i chcąc nie chcąc stał się najbliższą mi maszyną na obozie. Nie wyobrażam sobie, jak pozmywałybyśmy te 200 talerzy bez niego :). 

Na szczęście jesteśmy już po dniu rodziców, czyli wielkim zjeździe rodzin dziewczynek, które przebywają na obozie. Po nocach będzie mi się śniło krojenie kurczaków i mycie sałaty.  
Pozdrawiam,
Dżesika.

sobota, 13 lipca 2013

Girls just wanna have fun!

Wczoraj był bardzo miły dzień! Spędziłam go na słońcu, opalając się, ćwicząc "samolot" z dziewczynami, kręcąc hula hop, a wieczorem pojechałam na festyn z okazji 50-lecia małego miasteczka. Było jak w filmie, ludzie w kowbojkach, kapeluszach i ogrodniczkach, faceci z brodami i z fajką w ustach :). Wygłupiałyśmy się tańcząc do muzyki na żywo i cieszyłyśmy się z pokazu fajerwerek. 









środa, 10 lipca 2013

Życie na obozie.

Jestem w środku lasu odcięta od cywilizacji na żeńskim obozie wakacyjnym dla dzieci w wieku 8-15 lat. Czy czegoś mi brakuje? Chociażby najmniejszej rzeczy? Nie! Nie martwię się ciuchami, pomimo tego że jest wilgotno, zimno i ubrania nie schną. Co z tego, jeżeli w każdy poniedziałek wrzucam ciuchy do worka, a we wtorek dostaję je z powrotem wyprane i wysuszone. Towarzystwo dziewczyn na dłuższą metę może być nużące, ale to dlatego wszystkie dziewczyny, które mają wolne, biegną zaraz po kolacji pod prysznice, malują się, ubierają i pędzą na spotkanie przy ognisku z chłopakami. 
Brak radia, komputera, telewizora? Nic z tych rzeczy. Pierwsze co robimy rano w kuchni, to włączamy muzykę. Mam ze sobą swój komputer i swobodny dostęp do Wi-Fi. W pokoju dla staffu (opiekunki dzieci i załoga z kuchni) jest też plazma, DVD i z 40 filmów do wyboru. Kiedy mam potrzebę, mogę wsiąść z dziewczynami w służbowe auto i pojechać do sklepu.
Raz w tygodniu mam wolny dzień, a każda niedziela jest luźniejsza, ponieważ muszę pracować tylko podczas śniadania i lunchu, to od godziny 14 mam czas wolny. 
Wczoraj miałam dzień wolny. Wstałam o 9:40, dziewczyny przyniosły mi do pokoju świeże owoce, jogurt, kawę i ciastko. Zjadłam pyszne śniadanko, później sprawdziłam kilka rzeczy na komputerze. Ponieważ był to dzień wycieczki, pozostałe Polki nie musiały szykować lunchu i poszłyśmy z Majbrit (Niemka) nad jezioro, poleniuchować na pomoście, popływać i złapać trochę słońca. 
Po 16 pojechałam z Majbrit i Alehandrą (Kolumbia) do sklepu i wróciłam przed kolacją. Takie leniwe dni bardzo się przydają, ponieważ z reguły życie tutaj jest bardzo aktywne. Tydzień temu było przyjęcie z sąsiednim obozem sportowym dla chłopców. Impreza na świeżym powietrzu, hot-dogi, arbuz, niezdrowe napoje, a na sam koniec muzyka i tańce przez dwie godziny. Przez chwilę padał deszcz, więc ściągnęliśmy buty i bawiliśmy się dalej :). Widziałam jak ośmioletni chłopcy prosili małe dziewczynki do tańca i przypominały mi się czasy podstawówki. W tą niedzielę jest zaplanowana taka sama impreza, ale na naszym terenie. Ludzie są strasznie mili i sympatyczni. Czuję się jak w domu, nie tęsknię jeszcze za Polską :). Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości na temat takiego wyjazdu, to szczerze polecam! Trzeba się jednak liczyć z tym, że całe wakacje będziemy niewyspani, ponieważ w nocy będziemy imprezować, a wcześnie rano wstawać (cały zeszły tydzień spałam w nocy maksymalnie po 5 godzin). Warunki nie są idealne, ale można je polubić. Ja codziennie przed snem sprawdzam, czy w moim łóżku nie ma pająków, które lubią kąsać w nocy. Uwierzcie mi, już raz to przeżyłam. Łóżka są raczej małe i przystosowane do dzieciaków, ale ja mam tylko 161 cm wzrostu, więc nie przeszkadza mi to szczególnie. Trzeba pamiętać o wielu zasadach, ponieważ dzieci są tu najważniejsze. Pomimo drobnych niedociągnięć, takie obozy są cudownym miejscem na spędzenie letnich wakacji.
Wyobraźcie sobie, że właśnie teraz pada deszcz, a dziewczynki mimo to muszą przebrać się w stroje kąpielowe, iść na lekcje pływania, pływać po jeziorze w kajakach, jeździć konno, czy na rowerach. Tutaj deszcz nie jest wymówką od wykonywania sportu. Prawie wszystkie dziewczynki są chude i wysportowane. 

wtorek, 2 lipca 2013

Pierwszy dzień lipca do zapamiętania :)

Wczorajszy dzień był pełen przygód. Zaczął się wcześnie, bo o 6:20. Wstałam wcześniej od większości ludzi i razem z grupką Brytyjek, Niemką i Szwajcarką pojechałyśmy żółtym autobusem do biura Social Security, żeby wyrobić nasze karty. W sumie wróciliśmy do campu o 10:30. W drodze powrotnej, po kawie w Dunkin Donuts, ożywiłyśmy się i gadałyśmy przez całe półtorej godziny, podekscytowane naszymi podróżami po Stanach.
Po lunchu do naszego domku przyszły Laura z Kate i zapytały się, czy mamy ochotę na małą przejażdżkę  motorówką. Ja i Magda oczywiście byłyśmy na tak, więc w końcu dało mi się popływać w jeziorze!


Kate, Dżesika, Laura


Magda





Trochę zimno!



Wieczorem wyszykowałyśmy się, ubrałyśmy i mimo ulewy pobiegłyśmy do auta. Jedna z nas niestety miała wypadek i zamiast w barze, to wylądowałyśmy w szpitalu. Udało nam się wrócić o drugiej nad ranem. Jedyny plus tej smutnej sytuacji jest fakt, że poszkodowana będzie miała kilka dni wolnego, gdzie zawsze mamy tylko jeden dzień wolnego na tydzień, ale to raczej marne pocieszenie. Dziś w planach mamy zamiar pojechać do tego samego baru, ponieważ jesteśmy umówione z ludźmi z sąsiedniego campu. Zobaczymy, czy tym razem w końcu nam się uda, bo będzie to już nasze trzecie podejście.
Pozdrawiam!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Dzieje się dużo :)

W ciągu ostatnich dwóch tygodni codziennie dzieje się coś fajnego! Nie robię zbyt  dużo zdjęć, ponieważ mój aparat jest olbrzymi i ciężko mi go zabrać np. w środek lasu i robić tam zdjęcia, zwłaszcza w środku nocy i przy nikłym świetle ogniska :). Wczoraj jednak wybrałam się z dziewczynami do Hanover na zakupy. Zapraszam na krótką fotorelację.

Tak się relaksuję, kiedy mam wolne. 


Jesteście pewne, że to auto nas dowiezie?!
 Tak, chyba da radę, ale nie wiem gdzie są kluczyki...
 Ok, no to jedziemy!

  Skoro już jesteśmy w mieście, to może zatankujmy.
 Tylko jak?

Pomimo małych trudności na stacji benzynowej (wlew nie z tej strony co trzeba i niedziałająca karta) zatankowałyśmy i pojechałyśmy do Walmartu (megamarket ;-). Po wydaniu fortuny "tylko na niezbędne rzeczy" zrezygnowałyśmy z kolacji na mieście, odwiedziłyśmy tylko szybko kolegę, który uczęszcza na letnie kursy do pobliskiego callege'u.  

Tutaj codziennie jakieś dziecko ma urodziny. Tak wyglądała stołówka wczoraj wieczorem.

 Nasza sto stołówka ma bardzo sympatyczną werandę z widokiem na jezioro :).

Do napisania,
Jess.

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...