niedziela, 15 marca 2015

Spędzanie wolnego czasu.

Przerwy które mam w szkole nigdy nie pokrywają się z przerwami Russella, dlatego zawsze kiedy się spotykamy, to jedno z nas ma szkołę. Nawet wakacje, ze względu na oficerskie obowiązki Russa, stoją pod znakiem zapytania, dlatego każdy czas, który spędzamy razem jest dla nas tak ważny i wyjątkowy. W weekendy staramy się robić rzeczy bardziej niecodzienne i wyjątkowe, aby mieć jak najwięcej przeżyć i wspomnień, a w tygodniu nadrabiamy codzienność, której tak nam brakuje w związku na odległość. 
To zdjęcie wykonałam w moim dawnym pokoju. Kiedy byłam na wymianie, to właśnie tu spałam, pisałam notki, odrabiałam lekcje, śmiałam się z koleżankami i czasami płakałam. Sentyment pozostał, a fakt że po mnie mieszkało w nim jeszcze pięć dziewczyn, wzbudza u mnie mieszane uczucia. Pamiętam jak po wymianie cieszyłam się że jadę do domu, że będę w Polsce i zobaczę bliskich. W życiu nie pomyślałam, że już niebawem będę w taki sam sposób myślała o Ameryce. 
Granny i Paw mają się dobrze. Paw przeszedł we wrześniu ubiegłego roku operację i cieszę się że już powraca do pełni sił i zdrowia. W te święta obdarzył babcię cudownym prezentem i kupił jej pod choinkę pieska. Na zdjęciu poniżej Elsie i Bessy. Bessy to jedyna suczka z obecnych piesków babci i dziadka, która była w ich domu podczas mojej wymiany. 

Nie jestem zapalonym rajdowcem, ale w życiu trzeba spróbować wszystkiego. Wycieczka z Russem i Bradem, którzy uważają że "baba na drodze" to zło koniecznie, a następnie bycie ostatnią w każdym możliwym starciu, dało mi możliwość pokazania, że mam dystans do siebie. Na koniec usłyszałam tylko "yeah, you drive like a girl" [ang. taa, prowadzisz jak dziewczyna]. I tak było fajnie! 
Gdy tylko założyłam kask, to od razu czułam swędzenie na policzkach, czubku głowy i goniło mnie lekkie uczucie klaustrofobii. Na szczęście przygotowanie do jazdy trwa zaledwie parę minut i szybko zapomina się o dolegliwościach. Osobom cierpiącym na chorobę lokomocyjną radzę zabezpieczyć się w Aviomarin. 


Brad, Russ i ja
Innego wieczoru wybraliśmy się na zachód słońca na plaży. Cały czas nie mogłam się nadziwić, że już od początku marca biegałam w krótkich spodenkach, sukienkach i sandałkach. Przez ostatni tydzień mojego pobytu mieliśmy po 30 stopni, dzięki czemu naładowałam baterię do czasu powrotu prawdziwej wiosny do Polski.   



Jedną z największych niespodzianek było zobaczenie Kandi. Ostatni raz widziałyśmy się w 2010 roku. Teraz odwiedziła Florydę ze swoją drugą połówką, dzięki czemu mogliśmy spędzić trochę więcej czasu razem. Dobrze czuję się w towarzystwie tych ludzi, ponieważ będąc tak daleko od domu, dają mi namiastkę rodziny. 
Ms Becky i Russ

Andrea i Kandi

Ja i tato Russa
Wieczorem czas na ognisko i s'mores, czyli upieczona pianka doprawiona kostką czekolady i dużym, słodkim krakersem. Czy już cieknie Wam ślinka? Nie? A powinna! :)

Mi nie pozostało nic innego, jak przestawić się na czas Polski i trochę zagoić serducho, które nie było gotowe na powrót do Polski, po tak cudownych trzech tygodniach. 
Pozdrawiam, 
Jessica 

środa, 4 marca 2015

Dzień nad Oceanem i piłka nożna od innej strony.

Russell i jego rodzina mają niesamowite szczęście i mieszkają w miejscu, gdzie nigdy nie pojawia się prawdziwa zima, a widok za oknem może z łatwością zachwycić.
W pierwszy prawdziwie letni dzień tego roku udało nam się wypłynąć na Ocean łódką taty Russa. Spędziliśmy urocze popołudnie, oglądając okolice i wypatrując w wodzie delfinów. Udało nam się zaobserwować około sześciu tych cudownych ssaków. Przeważnie uciekają za szybko, żeby je uchwycić na zdjęciu, ale nawet jeżeli wynurzą się trzy razy i znikną, to i tak sprawiają ogromną frajdę!
Ponieważ poprzedni tydzień był chłodny, z lekkim powątpiewaniem ubrałam letnią sukienkę. Na szczęście zabrałam też katanę i apaszkę, ponieważ pomimo pięknej pogody, wiatr przy pędzie motorówki dawał uczucie chłodu.  







Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć, w jaki sposób przechowuje się duże łodzie, a następnie transportuje się je do wody. Magazyn wyposażony jest w olbrzymi pojazd, przypominający wózek widłowy. Kierowca zdaje się wykonywać wszystko z niesamowitą łatwością. 


Po rejsie, niesamowicie głodni, poszliśmy do pobliskiej restauracji. W środku był tłok, dlatego popijając rum z colą poczekaliśmy chwilę na zewnątrz. Będąc już w środku zjadłam pierwszego od  mojego przyjazdu na Florydę burgera. 



Wieczorem niespodziewanie okazało się, że jednak idziemy na niecodzienny mecz piłki nożnej. Na campusie niemal codziennie dzieje się coś ciekawego dla uczniów. Zawodnicy przebrani za wielkie, dmuchane piłki? Normalka ;-). 



Spędzanie czasu z samymi chłopakami ma swoje plusy i minusy. Bardzo często śmieją się z mojego akcentu, przebierają się w dziwne rzeczy i myślą że są fajni, ale najważniejsze - cały czas się śmieją. 

Jedną z moich ulubionych osób jest Ben. Zawsze miły, sympatyczny, uśmiechnięty. 

Ben, ja, Brad. A na nami sympatyczny obcy, którego imienia nie pamiętam ;)

Pozdrawiamy Was serdecznie, Jessie i Russell. 

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...