Ostatnio byłam bardzo zapracowana. Od środy do soboty pracowaliśmy średnio po 10 godzin i w siedem osób szykowaliśmy wyżerkę dla 600 osób. Wyszło naprawdę fantastycznie i czuliśmy się docenieni zarówno przez gości, ale również przez szefa kuchni. Sami oceńcie nasze starania na podstawie zdjęć deserów, które wyszły spod naszych rąk :).
Przedstawiam Wam mojego chłopaka, Pana Jacksona przy którym stoję po kilka godzin dziennie i chcąc nie chcąc stał się najbliższą mi maszyną na obozie. Nie wyobrażam sobie, jak pozmywałybyśmy te 200 talerzy bez niego :).
Na szczęście jesteśmy już po dniu rodziców, czyli wielkim zjeździe rodzin dziewczynek, które przebywają na obozie. Po nocach będzie mi się śniło krojenie kurczaków i mycie sałaty.
Pozdrawiam,
Dżesika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz