poniedziałek, 2 listopada 2009

Halloween

Witam!
Mama ponarzekała, że natki za krótkie, a zdjęć za mało. No cóż, postanowiłam więc pisać notki w ciągu tygodnia, a w weekendy wrzucać wszystko na bloga. Odpowiada Wam to? Tym sposobem notki powinny byś dłuższe, zawierać dokładniejsze odpowiedzi i ogólnie być bardziej na bieżąco :) .

Pytania (na które zresztą uwielbiam odpowiadać ^^ ):

Ceny w sklepach zależą od marki, jakiej używasz. Spory szampon około trzech dolarów, antyperspirant od jednego dolara do trzech, kartki do szkoły dziewięćdziesiąt coś centów, tusz to rzęs L’Oreala osiem dolarów z centami (w Polsce około pięćdziesięciu…). Za mój strój zapłaciłam $14, ponieważ była promocja i nie płaciłam za dół :). Tak więc nie wiem, na co idą mi te wszystkie pieniądze ^^ . Trzeba wliczyć lunche około $2-$4 , na początku roku zakreślacze, nożyczki (jeżeli nie weźmiecie tego z domu, np. tak jak ja). Na pewno nie kupujcie segregatorów, czy teczek, bo tu mają inny rozmiar kartek. Hmm, nie wiem czego jeszcze ceny mogę Wam podać. Nie zapomnijcie, że za kalkulator zapłaciłam $100…

Moja rodzinka sama proponuje mi, żebym weszła na komputer. Przede wszystkim korzystam z komputera mojej host rodzinki, ale mój uruchamiam kilka razy w tygodniu, żeby nie zepsuła mi się bateria. No i właśnie wtedy piszę notki (dlatego mam polskie znaki). Niestety mój komputer nie wywołuje sieci mojej rodziny, ale Russel wyszukał mi sieć na IPodzie, więc codziennie sprawdzam pocztę, bloga i naszą klasę, ale nie codziennie mam czas, żeby odpisywać… Przykro mi. Jeżeli macie jakieś BARDZO pilne pytania piszecie na dzesika_d@o2.pl, lub po prostu w komentarzu, bo wiem, że ludzie szykujący się na wymianę mają podobne problemy i mogę pomóc kilku osobom na raz :) Mój koordynator nie wie, jak często kontaktuję się z Polską, bo ma problem np. z tym, że moja mama dzwoni raz w tygodniu, ale żadna z nas nie umiałaby z tego zrezygnować. W każdy poniedziałek nie mogę się skupić na robieniu zadania domowego i pięćdziesiąt tysięcy razy sprawdzam godzinę. Ciężko tu bywa z tęsknotą.

Jeżeli chodzi o lekcje, to każda wygląda inaczej. Opiszę wg planu lekcji.
Chemia. W Sali jest straaaaaaaasznie zimno, bo ciągle robią coś z klimatyzacją, ale wracając do tematu… Najczęściej pani od razu po dzwonku rozdaje nam trzy kartki z zadaniami, czasem tylko dwie, a np. w piątek aż pięć… No i robimy zadania do końca lekcji, dokańczamy w domu. Ta lekcja akurat nie należy do moich ulubionych! Innym razem sprawdzamy zadania (każdy sam sobie i nikt nie oszukuje). Pani pokazuje prawidłowe odpowiedzi na rzutniku, a potem okazuje się, że wszyscy zrobili wszystko źle, bo z pięciu zdań, które powinni mieć mają tylko cztery, więc zero punktów… Ja i chemia to jakieś nieporozumienie. ZAWSZE mam jakieś problemy, od drugiej klasy gimnazjum. Trzecia opcja, to prezentacja w Power Poincie, pani w międzyczasie coś mówi. Ja staram się nadążyć, ale w razie czego nie ma problemu i mogę poprosić panią, żeby na mnie poczekała.
Algebra. Dzwoni dzwonek i najczęściej zaczynamy od Bellwork. Potem sprawdzamy pracę domową, następnie omawiamy nową lekcję. Na koniec (nie zgadniecie) dostajemy w prezencie nowe zadanie domowe! I tak w kółko! Jeszcze nie było dnia bez zadania domowego, chyba że następnego dnia jest sprawdzian, czyli i tak trzeba otworzyć notatki…
Ceramika. „Remember guys, wash your hands!” . No więc zaczynamy od mycia rąk, a potem od razu przechodzimy do robienia czegoś z gliny. Średnio co dwa tygodnie pan pokazuje nam coś zupełnie nowego. Lubię te zajęcia.
Angielski. Gdyby nie to, że lubię moją nauczycielkę, to nie wiem, co bym zrobiła. To wygląda jak język polski. Czytamy tekst, a potem go omawiamy. Często pracujemy w grupach, bądź robimy plakaty. Oglądaliśmy już dwa filmy. Jest nawet ciekawie.
Na malowaniu powtarza się historia z ceramiki (ten sam nauczyciel). Na początku lekcji pan rozdaje niedokończone prace, każdy szykuje sobie farby i pędzle, a potem przechodzimy do malowania. Dziesięć minut przed końcem lekcji zaczynamy sprzątać i na tym się kończy :-) .
Na sportach drużynowych gramy obecnie w football amerykański, więc ja się przebieram i robię trzy kółeczka dookoła boiska. Takim sposobem zarabiam punkty, jak bym grała z chłopcami (dziwnym trafem żadna dziewczyna nie próbuje tego robić, bo za pierwszym razem zakończyło się krwawiącymi kolanami).
Historia. To skomplikowane do opowiedzenia, każda lekcja wygląda inaczej. Często jednak jest jeden wspólny element. Pani mówi nam na której stronie mamy otworzyć nasze zeszyty (tak, zeszyty, nie książki) i spisujemy notatki z rzutnika. Często robimy na historii jakieś prace plastyczne.
Jakieś notatki dodam później, bo nie mam skanera a zdjęcia nie wychodzą za dobre, więc muszę pokombinować. Przykro mi.

Mój angielski Pre - Intermediate/ Intrmediate, ale urzywałam też książek do Upper – Intermediate. Jak na mój gust nie najlepszy, ale tutaj ludzie mówią, że nie mają problemów, żeby mnie zrozumieć.
Za rok wracam do szkoły i idę do drugiej klasy, czyli jakbym powtarzała rok, ale i tak uważam, że opłaca się przeżyć coś takiego.

Dzisiaj (wtorek) poszłam na wagary zamiast na trening piłki nożnej, ponieważ… robiłam mój lampion na Halloween! Moja dynia się buntowała, ale w końcu ja zwyciężyłam. Mam wszystko nagrane, moi przyjaciele będą się mogli pośmiać, ponieważ nie zachowuję się normalnie, ale miałam fajną zabawę!




Dżesika bez głowy (tylko gdzie się podział Johnny Depp?!).




W piątek byłam na bardzo długo oczekiwanym filmie „This is it”! Wrażenia bardzo dobre, MJ naprawdę był gotowy na wielki powrót i niech ludzie mówią co chcą, ale ciężko pracował nad osiągnięciem celu. Niestety, wyszło jak wyszło…

Sobota – Halloween!
Było bardzo zabawnie! W sklepie spotkałam podróbkę Michaela Jacksona, który wykładał towar na półki. Mówię wam, młode dziewczyny przechodziły koło niego kilka razy. Kiedy wychodziłam zobaczyłam panią w kwiecistej sukience z tabliczką – „Zgubiłam psa. Dla znalazcy nagroda $100”. A na pupie… Miała przyszytą maskotkę – szczeniaczka. Ludzie w Stanach mają poczucie humoru. Na Halloween przebierali się młodzi i starsi. Ja i Russ zaczęliśmy jako jedni z pierwszych, skończyliśmy jako ostatni, przynajmniej na naszym osiedlu. Wyglądałam wyjątkowo nieatrakcyjnie, nie pociągająco i… (tu możecie podstawić wszystkie przeciwieństwa słowa „ładnie”). Ale za to bawiłam się świetnie! Haha! Za rok urządzamy coś takiego we Wrocławiu, albo wracam tutaj (z tym drugim jedyne problemy to szkoła i wiza ^^).

Ja, Russ i Kandi. Dlaczego przy nich wyglądam tak blado?!

Przygotowania.


Nie cierpię tych sztucznych zębów. Może dlatego nie brałam ich na „Cukierek albo psikus” (osobiście nie cierpię angielskiej wersji „Cukierek albo psikus”, jak dla mnie jest do niewymówienia!)


Nie byłam najstarsza!








Z sąsiadkami, zresztą bardzo fajnymi.


No i na koniec, z życia rodzinnego. Jak mi ma byś smutno, jeżeli mieszkam z nimi?!




Ja nie prowadziłam, ale…


Russel tak. Ma szesnaście lat do jasnej Anielki! To nie fair! A na dodatek nawet nie poczułam kiedy ruszył, a kiedy się zatrzymał. Hmm, wydaje mi się, że będzie naprawdę dobrym kierowcą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...