niedziela, 6 grudnia 2009

Summersville - West Virginia


Witam! Niestety nie mogę dodać mojego listu, ponieważ przed wyjazdem miałam w komputerze nowy system i nie mam kopii. Na wstępie chciałabym przeprosić, że nie pisałam aż dwa tygodnie, ale w West Virginii nie było Internetu, wróciliśmy w sobotę o 23, a już w niedzielę zaczęłam nadrabiać zaległości, jakie sobie narobiłam, no i muszę się przyznać, że wciągnęła mnie książka Nicolasa Sparksa, mojego ulubionego autora. Wprawdzie czytałam już „Pamiętnik”, a film znam na pamięć, ale to coś innego, kiedy czytasz oryginał, a nie tłumaczenie. Dostałam też „New Moon” i jest mi nie co trudniej to zrozumieć, ale jestem na 50 stronie, a zaczęłam czytać we wtorek, ale w środę, czwartek czy wczoraj nawet nie miałam jak otworzyć książki, więc dzisiaj wykorzystałam pół godzinki przed lekcjami i nieobecność pana na malowaniu. Dlaczego nie miałam czasu? Słynę z tego, że odkładam wszystko co się da na ostatnią chwilę. Tak więc w środę wróciłam ze szkoły z dwoma powtórzeniami do sprawdzianu na następny dzień, czteroma kartkami zadań z chemii i lekturą, w której musiałam dokończyć cztery rozdziały. Sympatycznie. Skończyłam o 22. Jedyne sześć godzin nad książkami z przerwą na obiad. Ale jaka satysfakcja, kiedy sprawdzian z algebry skończyłam przed czasem, kartkówkę z Gatsbiego (lektura) napisałam na A, a na sprawdzianie z historii była World War I, no i moja kochana mapka Europy! Mieliśmy zaznaczyć sześć państw, barierę Brytyjską na Morzu Północnym i obszar wodnych działań wojennych Niemiec, oraz na koniec (na dodatkowe punkty), miejsce, w którym zatonął jeden statek. Ludzie robili przerażone miny, kiedy zobaczyli mapkę. Mi przypomniały się czasy pierwszej liceum. W podręczniku do każdego tematu mapka, a nauczyciel może wybrać COKOLWIEK na sprawdzian. Umiesz wszystko, albo masz szczęście, albo nie zdajesz. W poprzedniej notce dodałam taką samą, jaką musiałam uzupełnić na teście. Co jeszcze w szkole? Zbliżają się egzaminy. Będę musiała pisać nawet ze sportów drużynowych. Haha! Ja wciąż nie rozumiem footballu amerykańskiego! Będę musiała w święta (o których póki co staram się nie myśleć…) pościągać zasady.


West Virginia


Przygodę rozpoczęliśmy od piętnastogodzinnej podróży. Wyruszyliśmy około 4:30. Kiedy dotarliśmy na miejsce mimo rozciągania na postojach i dojadania słodkości byłam głodna i obolała. Poszliśmy więc do Hardees, kolejnego Fast Foodu. Kandi zgubiła w drodze powrotnej telefon, na nieoświetlonej górce. Znaleźliśmy go około 23. Następnego dnia pojechaliśmy do Glendy, siostry Paw'a, jeździliśmy na kładach, traktorze, bujałam się na huśtawce na drzewie i próbowałam strzelać do puszek! Było super! Spaliśmy w domu, który miał ponad 70 lat. Oczywiście przed snem nasłuchałam się o tym, że jakaś „pani – duch” nie może opuścić pokoju obok. Na co dzień nie wierzę w takie rzeczy, ale kiedy jesteś na górze sama z Kandi, wszędzie jest ciemno, a kiedy ruszysz się na łóżku skrzypi podłoga, sprawy mają się nie co inaczej. Światło pozwoliłam zgasić o 4 nad ranem… Teraz się z tego śmieję, ale po zmroku za nić w świecie nie chciałam być sama na górze ^^.


A jak Święto Dziękczynienia? Było bardzo sympatycznie, ale jak dla mnie to tylko zwykły obiad, tyle że trochę wcześniej, więcej ludzi i lepsze jedzenie. Indyk się skiełbasił, to znaczy „przypiekł”, ale w środku był wyśmienity. Glenda zrobiła biscuits. Coś jakby nie słodkie babeczki. W sumie wyglądają jak babeczki, ale smakują bardziej jak bułki. Pojechaliśmy ją odebrać, a wtedy wręczyła mi tłustą tacę. W zasadzie nie wiedziałam, że jest tłusta, dopiero potem poznałam po brudnych spodniach :). Kiedy tylko znaleźliśmy się w aucie Kandi zaczęła dawać mi znaki wodne, żeby za żadne skarby tego nie jeść. Na koniec wskazała za swoje włosy, potem ponownie na tacę i tylko dodała: „Last year”. To mnie przekonało. No i przełamałam kostkę z Polem i… Tara ta tam! Wygrałam! Teraz czekam, aż moje życzenie się spełni!


Następnego dnia pojechaliśmy na teren mojej rodzinki. Teren, bo działka to trochę za mało powiedziane. Jego terytorium jest pomiędzy 4 wzgórzami. 151 akrów ziemi. Wspominałam o jeszcze jednej, mniejszej, bo 10 akrowej, 4 domach, 5 samochodach, łódce, czy domku campingowym? Skąd oni biorą na to pieniądze!!!??? Znowu jeździliśmy na kładach. Złapała mnie głupawka, kiedy wyjechaliśmy na jakąś górę i Kandi zaczęła wołać: „Gdzie my jesteśmy Sika?!”. Nie wiem dlaczego, ale nazywa mnie Sika, i ludzie z naszego osiedla zaczynają to przyjmować zbyt entuzjastycznie. Kiedy ktoś woła na mnie tak na korytarzu szkolnym, mogę się tylko pośmiać :). Wieczorem Rus zgubił swoje bokserki, a kiedy wyszedł z łazienki i znalazł ja na głowie siostry. Ogarnęła nas głupawka i o 24 poszliśmy do sklepu po mleko. W piżamach, było super zabawnie!


A w Piątek spadł śnieg! Poszliśmy na sanki i zrobiliśmy wycieczkę krajoznawczą. Jak dla mieszkańców Florydy było za zimno, więc dość wcześnie skończyliśmy. Nie zapomnieliśmy stworzyć przyjaciela – bałwana i urządzić bitwy na śnieżki!


Jeszcze długo nie zapomnę tej podróży! Było super! Bawiłam się cudownie, złapałam lepszy kontakt z host siostrą. Zapomniałam kurtki, więc ubierałam co się dało, a z dnia na dzień było coraz zimniej. Dlatego też mogłabym nazwać ten tydzień tygodniem wieśniaka, co możecie podziwiać na zdjęciach.


Pozdrawiam serdecznie i miło mi, że ktoś czyta moje nie zawsze zrozumiałe wypociny ^^.



























































Oglądaliśmy wszyscy razem Foresta G. :)





























































































Kobiety na traktory!







Tutejsza moda. Kandi, ja i Pow.







Zguba.









O północy po mleko. Parodia dziewczyn ze szkoły.
















A oto, jak wszyscy „uwielbiają” Buckaneers.







Glenda, Thelma, Pow – rodzeństwo.







Jodi i Granny.







Trzy tygodnie!










Andy - pastor, brat Granny.







Ktoś się zapytał, co można tu robić w wolnym czasie. WSZYSTKO.












No i coś, co nie pomaga mi nie myśleć o świętach.









Dżesika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...