czwartek, 10 października 2013

Washington D.C.

Byłam wczoraj w pracy, już po godzinie 20 obsługiwałam klientkę, która podała mi kartę płatniczą Bank of America. Z uśmiechem na twarzy powiedziałam jej, że mam taką samą kartę, na co ona odpowiedziała, że to niemożliwe. Tym sposobem zaczęłyśmy rozmawiać o naszej ukochanej Ameryce. Całe życie w San Diego, Amerykańskie uczelnie i praca w National Geographic. Czy można sobie wyobrazić coś fajniejszego? Dla mnie przyszłość w USA - marzenie.
Okazało się, że ukochanym miastem tej pani to Washington District of Columbia. Uznałam to za znak, żeby w końcu zebrać się w sobie i dodać notkę o D.C. Od dawna nie przeglądałam zdjęć z wyjazdu, ponieważ wzbudza to u mnie zbyt wiele uczuć, najczęściej mi się chce płakać (to chyba normalne, wszystkim moim znajomym, którzy byli na takim wyjeździe tęskno do USA ;-). 
Zatrzymałyśmy się w Arlington, czyli w mieście przy D.C. od strony Pentagonu.  14 września wstałyśmy po 9 i już o 10 wyjechałyśmy z naszym gospodarzem na miasto (przypominam, że korzystałyśmy z couchsurfingu). Terry ugościł nas bardzo miło, a oprócz tego zabawił się w przewodnika po stolicy USA. Zaczęliśmy bardzo tradycyjnie - od Białego Domu. Dość trudno było zrobić zdjęcie, tak aby nie uchwycić innych ludzi, ponieważ pod płotem cały czas był duży ruch. Oczywiście było też dużo ochrony. 



Washington Monument

World War II Memorial

World War II Memorial

Freedom Wall - każda z ponad 4000 gwiazd oznacza życie około 100 żołnierzy. 

Lincoln Memorial

Lincoln Memorial

W tle Arlington Memorial Bridge 

Arlington Memorial Bridge
Oprócz tego widziałam też Vietnam Veterans Memorial i ogólnie przeszłam się terenami pomiędzy wszystkimi zbytkami, które znajdują się w okolicy Smithsonian Memorial. Po kilku godzinach Terry musiał uiekać na roczek syna przyjaciół, a my za cel obrałyśmy China Town. Odpoczęłyśmy troszeczkę, zjadłyśmy późne śniadanie, napiłyśmy się kawy i uzbrojone w nową dawkę energii ruszyłyśmy ponownie zwiedzać stolicę. 
China Town


Nie jest to Hollywoodzka aleja gwiazd, ale też udało nam się zobaczyć podpisy kogoś sławnego, szkoda tylko że jakość zdjęć nie pozwala mi sprawdzić kogo :).

Old Post Office

Poczta jest otwarta dla turystów i można wejść do środka, na wieżę widokową.


Następnie poszłyśmy do muzeum: National Museum of African American History and Culture. W środku nie można było robić zdjęć. 
Kapitol
Nie miałyśmy ani czasu, ani siły żeby podejść bliżej. Złapałyśmy metro i wrciłyśmy do China Town, gdzie odebrał nas Terry.

Wieczorem przygotowałyśmy polską kolację, a później wyszykowaliśmy się i pojechaliśmy na miasto. Najpierw szaleliśmy w klubie nocnym, a później Terry pokazał nam swoje ulubione miejsca. Kto z Was widział pomnik Martina Luthera Kinga Jr. o trzeciej nad ranem? Po nieprzespanej nocy nie śpieszyło nam się z wyjściem na miasto. Na spokojnie spakowałyśmy się i popołudniu Terry odwiózł nas na autokar do... Nowego Jorku :).
Pozdrawiam,
Dżesika. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...