wtorek, 13 października 2009

Weekendowo :)

Plany odnośnie soboty oczywiście się zmieniły i przełożyliśmy łódkę na przyszły weekend. W sobotę wybraliśmy się wiec do restauracji "Bob Evans". Zamówiłam małą sałatkę z sosem BBQ, a dostałam głowę salaty (w przenośni oczywiście, po prostu bardzo dużo) z kurczakiem z rożna i czipsami Nachos, a do tego ciasto bananowe. Czy muszę mówić, ze zabrałam do domu połowę, bo ta "mała" porcja wcale nie była taka mała, ale czysto amerykańska i niemożliwa do zjedzenia. Doszliśmy do wniosku, ze do wyboru była "large" i "smaller", a nie "small".

Oprócz tego wieczorem Paw i ja wybraliśmy się na mecz hockeya! Było dużo fajniej, niż się spodziewałam. Zawodnicy nie kończyli gry po 15 sekundach, nie rzucali się na siebie (aż tak bardzo, bo jak dla mnie każdy sport jest brutalny).

A jeśli mowa o sportach! Normalnie w Brandon jest koło 30 stopni, ale nie! Dżesika ma trening, więc musi być 33! No i biegaj sobie mile bez piłki ("trenuje" piłkę nożną, robię to dla zabawy, żadna ze mnie sportswomen). Potem biegaj sobie z piłką, odbijaj główką (to mi szło najlepiej! nie ominęłam ani jednej!) i jeszcze raz biegaj! Będzie ciężko, bo w tym tygodniu mam trening jeszcze jutro, w czwartek i piątek. No ale w końcu sama chciałam. Dziewczyny są naprawdę super. Pomagają i tłumaczą, chociaż nie muszą. Co chwile słyszę, jak jedna mówi do drugiej "good job".

W niedziele zaczęłam pisać swój esej pt.: "Does America still provided the American Dream?". Oczywiście dałam twierdzącą odpowiedz, ponieważ chyba mi, jako wymieńcowi nie wypada powiedzieć "nie". Mam już 352 słowa, teraz dobić do 800 i będzie qool! Piszę o darmowej edukacji, szansa na taki program w jakim uczestniczę, bez opłacania high school, o szansie dla imigrantów i... głowa pusta! Trzeba będzie pomyśleć! Boje się, bo jest to punktowane aż na 100 punktów (baza na mojej chemii to 1000, tak, tysiąc punktów...

Co do komentarzy...
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Chyba chce zostać w Polsce, wprawdzie nie wiem jak to się wszystko ułoży, w końcu przede mną osiem miesięcy w Stanach i może nie będę mogła sobie wyobrazić lepszego miejsca do życia? Czas pokarze :).

W Stanach mam MASĘ zadań domowych. Te atrakcje zapewnia mi pani od algebry, tak wiec dwie strony przykładów dziennie, bo przecież trzeba ćwiczyć. Na chemię dzień w dzień muszę pracować nad swoim "vocabulary" plus ćwiczenia do tematu, no i na koniec historia, na której kolorowe kredki, zakreślacze itp. idą w ruch. Któregoś dnia zrobię Wam zdjęcie mojego zeszytu. Dodatkowo czytam książkę, którą czytamy z podziałem na role na angielskim, ale na lekcji ciężko mi się skupić, bo amerykanie czasem mówią bardzo nie wyraźnie. Tak więc dwie godziny, czasem więcej nad książkami... Zadania domowe są tu MEGA ważne, a ja chce mieć dobre oceny.

Zdjęcia! Tampa - piękne miasto!


Tu można pływać z delfinami!


Światła w Stanach są po drugiej stronie skrzyżowania, nad pasem na który chce się wjechać.




Tramwaj! Tak dawno ich nie widziałam.


Autobusy szkolne i miejskie, tramwaje i taksówki... Wszystko żółte!


Kto powiedział, ze Stany nie są zielone?


Stadion






















Żeby się nie pobrudzić... Moja nowa rodzinka zna już moje możliwości manualne...







Dzięki za wszystkie komentarze i dobre słowa :) Jest mi bardzo milo ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...