sobota, 5 września 2009

Co się dzieje?!

Hej Wszystkim!
Pytacie się o szkołę :) Czy Amerykanie mają fun z nauki? Myślę, że to zależy od człowieka, a nie od tego skąd pochodzi. Jeżeli chodzi o różnicę w edukacji, to widzę ogromną w nauczycielach (XII do której chodziłam we Wrocławiu też ma świetne grono pedagogiczne). Pani od chemii jest przerażająca, ale przy okazji strasznie zabawna. Dziwne połączenie, ale uwierzcie mi, potrafi zestresować człowieka! Algebrę mam z prawdziwą matematyczką. Cisza, spokój na lekcji. Tylko przykłady o przykłady, ale... Mówi, że mamy prawo popełniać błędy, a nawet cieszy się kiedy to robimy w czasie lekcji, bo może dowiedzieć się czego nie rozumiemy i wytłumaczyć nam to. Cały czas jest do naszej dyspozycji, nigdy nie odmawia udzielenia odpowiedzi. Pan od sztuki opowiada nam caaaaaaałe swoje życie. Dał mi nawet książkę o Disney Worldzie! Pani od angielskiego jest kochana!Cały czas mówi mi żebym się nie przejmowała. Wczoraj udawała swojego psa, żeby nam coś dokładniej wytłumaczyć, a innym razem śpiewała piosenkę, która była w podręczniku. Na sportach drużynowych przebieram się, żeby mieć punkty, ale jeżeli zapomnę stroju to nie stwarza to większego problemu. Już nie raz widziałam jak chłopaki grali w skarpetkach i klapkach (myślałam, że tylko w Polsce jest plaga noszenia tych dwóch rzeczy równocześnie, no ewentualnie sandały i skarpety :-). Nauczycielka gra z nami i dopinguje uczniów. Śmieje się ze mnie, kiedy rzucam piłkę do kosza, bo podskakuję i uginam prawą nogę. Tłumaczy że wyglądam jakbym wykonywała kroki z baletu. Raz nawet przywitała mnie polskim zwrotem "Jak się masz"!!! Wyobrażacie sobie, jak ciepło mi się zrobiło na sercu?! To było naprawdę bardzo miłe. Nauczycielka historii lubi karaoke, kokardki we włosach, różowy kolor i uwielbia być nauczycielką, tłumaczyć, żartować z uczniami.
Uczniowie na lekcjach siedzą raczej cicho, sami zgłaszają się do odpowiedzi, ale są też tacy, co dosłownie śpią na lekcjach. Wczoraj byłam na meczu footballu amerykańskiego :) Było przezabawnie, bo w ogóle nie rozumiałam gry i co chwilę podskakiwałam, jak armata oznajmiała, że nasi zdobyli punkty. W międzyczasie zrobiliśmy sobie z Russellem spacer dookoła stadionu. Takiego natężenia fast foodów nie widziałam jeszcze nigdy w życiu, nawet na amerykańskich przedmieściach. Jakiś facet dał nam bilety za CZTERYSTA DOLCÓW! Kto wydaje tyle kasy na mecz, który jest tylko grą dla rozwoju zawodników?! To nie były żadne mistrzostwa! Nasi przegrali :(
Dzisiaj byłam na placu, straganie... Jakkolwiek tego nie nazwać, było dziwnie. Najpierw jechaliśmy 35 minut po arbuza, potem 15 minut krążyliśmy w AUCIE po bazarku żeby znaleźć najlepszego arbuza, a na koniec jechaliśmy do domu 35 minut bez arbuza. I po co było jechać? Nie wiem, mnie nie pytajcie!
Jutro jadę do Bush Gardens i będę tam jeździć na olbrzymich Roller Costerach! Życzcie mi powodzenia :) Tym razem postaram się dodać zdjęcia z jutrzejszego wypadu, ale też tego z plaży w poniedziałek, bo z okazji czegoś tam nie mamy lekcji! Jupi! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...