Maryla, Ola, ja |
Wreszcie czuję się jak na wakacjach! Pierwszego lipca po
dwudziestej drugiej dojechała do nas Magda i w końcu kitchen staff mamy w
komplecie. Drugiego dnia lipca Aleksandra i Maryla pojechały wcześnie z innymi
pierwszorocznymi pracownikami zagranicznymi, wyrobić sobie Social Security
Number, a ja i Magda same musiałyśmy posprzątać po śniadaniu. Pracowałyśmy
razem już rok temu i świetnie się rozumiemy. Skończyłyśmy pracę równie szybko,
jak zwykle gdy pracujemy we trzy! Po posiłku poszłyśmy do kabiny i plotkowałyśmy,
a gdy na jedenastą trzydzieści wróciłam do pracy na lunch, wszyscy włącznie z
Joe wyrzucili mnie z pracy i kazali wypoczywać. Moje zdrowie się troszeczkę
posypało. Teraz jestem już w 90% zdrowa, ale w dniu przyjazdu Magdy, gdy
jeszcze nikt nie mógł mnie zmienić, bardzo źle się czułam. Joe jest świetnym
szefem i zawsze widzi, kiedy dzieje się coś nie tak. Powiedział że mam
odpoczywać i uwaga! Dał mi kolejny dzień wolnego! Wczoraj przede wszystkim
wypociłam się w łóżku, ale dzisiaj zrobiłam projekt na praktyki, poczytałam
książkę, starałam się zadzwonić na skajpie do znajomych i rodziny, ale tu
niestety zawodzi Internet. Kiedy już mam dzień wolnego, staram się wypocząć,
odstresować i nacieszyć się naturą. Cudownie jest leżeć na trawie, czytać
książkę i zagryzać słodkie jabłuszko.
Dzisiaj po długiej przerwie włożyłam na stopy adidasy i
przebiegłam się 3 km. Zanim zaczęłam biegać podejrzewałam że pod koniec będzie
mi się chciało umierać, zwłaszcza ze względu na 30 stopni na dworze, ale nic
takiego się nie stało. Biegało się bardzo przyjemnie, zamierzam się poruszać w
ten sposób przynajmniej kilka razy w tygodniu. Mam też ze sobą swoje hula hop w wypustkami. Dbam w tym roku o swoje zdrowie
i figurę ;- ).
Nasza kabina po małym przemeblowaniu. Idealnie nie jest, ale jak na warunki campowskie to już na wypasie! ;-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz