We wtorek Sylwia i Ola postanowiły wziąć sobie dzień wolnego od naszej magicznej karty, więc tylko ja i Basia wybrałyśmy się na wycieczkę. Pojechałyśmy o muzeum, w którym w bardzo prosty i logiczny sposób można się uczyć o najprostszych prawach fizycznych. Być może, gdyby w szkole uczono fizyki w tak przejrzysty sposób, nie myślałabym o tym przedmiocie z tak olbrzymim brakiem pewności we własne siły. Wszystkiego można było dotknąć, a obsługa zadawała wiele pytań. Aby na nie odpowiedzieć wystarczyło logicznie myśleć, na koniec zawsze dostawało się od nich odpowiedzi, które wydawały się wręcz banalne, chodź dojście do nich nie było wcale takie proste :).
Basia |
Tak rozkłada się moje ciepło :). |
Z mini zoo najbardziej spodobały mi się olbrzymie żółwie :).
Po powrocie do Miami Beach poszłyśmy jeszcze na spacer po mieście. Mniam!
To już ostatnia notka, którą opisuję z Miami (chociaż mam jeszcze do opisania np. dzisiejszy dzień). Rano wsiadam w samolot i lecę na północ. Czas pożegnać Florydę i ruszyć przed siebie.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz