niedziela, 1 września 2013

29.08

Nie wiem, kiedy czas przelatuje mi pomiędzy palcami. Mój pobyt w Brandon powoli dobiega końca i chyba się zapłaczę (a Granny razem ze mną), kiedy będę wyjeżdżać. Cały czas powtarzają mi, że jeżeli chcę zostać, to oni nie widzą żadnej przeszkody i pomogą mi przenieść dokumenty chociażby na uczelnię Russella. Byłoby równie miło, gdyby edukacja w Stanach była darmowa a wizy rozdawaliby na prawo i lewo :). 
Będąc tutaj codziennie dzieje się coś niesamowitego. Wczoraj Russ zabrał mnie na imprezę. Było dokładnie tak, jak w amerykańskim filmie! Poznałam jego znajomych z pracy, grałam legalnie w beer ponga (mam 21 lat!) wykorzystując popularne czerwone kubki, siedziałam na baranach chłopaka i walczyłam z innymi dziewczynami, kto pierwszy wpadnie do basenu - biedni są ci mężczyźni! Poznałam zabawną karcianą grę, wygłupiałam się w basenie i ogólnie świetnie się bawiłam! Dziś pora na powtórkę z rozrywki, już się nie mogę doczekać :).  
Czwartek był bardzo pracowity. Wstałam o szóstej rano i pojechałam razem z Pawem i Torunn do szkoły, żeby odwiedzić nauczycielkę historii. Poprzedniego dnia zrobiłam to samo, ale udało mi się tylko zobaczyć mojego nauczyciela sztuki i ceramiki. Byłam zaskoczona, ponieważ mnie pamiętał i wymieniliśmy się e-mailami. Niestety tego poranka nie udało mi się zobaczyć z panią Lawrence, ponieważ jej gabinet znajdował się na piętrze, gdzie uczniowie nie mają wstępu przed pierwszą lekcją. Udało mi się ją złapać w piątek po lekcjach. Było mi strasznie przyjemnie, kiedy mnie zobaczyła i od razu uściskała, przedstawiła innej uczennicy, która była razem z nią w klasie i poświęciła mi trochę czasu. 
Po wycieczce do szkoły wróciliśmy do domu, przyjechał Russ, zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy podbijać wody Oceanu :). 






 Delfiny cały czas krążyły wokół nas. :)







Mam wrażenie, że nic się nie zmieniło i nie mogę uwierzyć, że wyjeżdżam już we wtorek. Wróciłam na Florydę i czuję się jak w domu. Mam znajomych, ulubione miejsca i sklepy. Jest zupełnie inaczej niż za pierwszym razem. Nie tęsknię za domem, czy polskim jedzeniem. Czuję się jak w domu. 
Wróciliśmy do domu w okolicach godziny piętnastej, wskoczyłam do basenu żeby dokładnie opłukać się z morskiej wody i piasku. Russ uciekł do pracy, a Torunn ja i Paw wyszykowaliśmy się i pojechaliśmy na mecz footballu amerykańskiego. 









Najzabawniejsze jest to, że następnego dnia po zdjęciach na facebooku odkryłam, że Aaron który był ze mną w Orford był na tym samym meczu, ale siedział na przeciwko i kibicował innej drużynie! Wróciliśmy do domu o północy, dzień był bardzo aktywny.
Do napisania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz również:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...